Emigranci też za zmianą
Za granicą, podobnie jak w kraju, obecnie urzędujący prezydent Bronisław Komorowski nie wygrał ani w pierwszej, ani w drugiej turze wyborów. O ile jednak w granicach Polski w obu głosowaniach triumfował Andrzej Duda, o tyle na emigracji zwycięzcą pierwszej tury niespodziewanie został kandydat bezpartyjny, Paweł Kukiz, który zdobył aż 63 018 głosów, czyli 38,36 proc. wszystkich. Duda uplasował się na drugiej pozycji z 40 514 głosami (24,66 proc.), a Komorowski dopiero na miejscu trzecim - 34 776 głosów (21,16 proc.).
Swoją spektakularną wygraną w pierwszej turze Kukiz zawdzięcza przede wszystkim wyborcom z krajów europejskich - największą liczbę głosów uzyskał m.in. w Wielkiej Brytanii - 32 472 (53,41 proc. wszystkich głosów oddanych w tym kraju), Irlandii - 6 042 (57,19 proc.), Norwegii - 3 979 (51,13 proc.), Holandii - 3 156 (52,53 proc.), Szwecji - 1 186 (35,55 proc.) i Danii - 1 124 (45,43 proc.). Duda tradycyjnie - jako reprezentant Prawa i Sprawiedliwości - w pierwszym głosowaniu znaczące zwycięstwo odniósł za Oceanem, tzn. w USA - 12 636 głosów (66,51 proc.) i Kanadzie 2 232 - (56,34 proc.), a Komorowski wygrał m.in. w Niemczech - 4 776 głosów (32,49 proc.) i Belgii - 2 334 (39,27 proc.).
W drugiej turze prowadzenie objął Duda, w dużej mierze dzięki głosom wyborców Kukiza. Świadczy o tym jego wysoka wygrana w krajach, w których w pierwszej turze otrzymał tylko kilkanaście procent głosów. Dla przykładu, w Wielkiej Brytanii w pierwszej turze zdobył 13,99 proc. głosów, a w drugiej - 57,74 proc., w Irlandii odpowiednio 11,63 proc. i 54,38 proc. W ponownym głosowaniu zwyciężył tylko w 16 z 87 krajów, ale za to w większości tych, w których głosowało najwięcej wyborców, co zapewniło mu wygraną. Miażdżące zwycięstwo odniósł zwłaszcza w Chicago (90,5 proc. głosów), gdzie w dwóch lokalach wyborczych zdobył… prawie 95 proc. głosów: w Domu Podhalan - 2 896 na 3 054 (Komorow-ski: 158) i w parafii św. Jacka - 2 645 na 2 785 (Komorowski: 140).
W ponownym głosowaniu wzięło udział 160 699 emigrantów (w pierwszej turze - 165 567), a więc o blisko 43 tys. mniej niż w wyborach prezydenckich pięć lat temu. Może to być efektem m.in. zmniejszenia liczby obwodów głosowania za granicą (zob. „BM” nr 51, s. 1). Dla porównania, w roku 2010 w USA oddano 37 005 głosów, a w 2015 r. - gdy było tam o 6 lokali wyborczych mniej - 22 957 głosów. Najwięcej reprezentantów Polonii udało się do urn w Wielkiej Brytanii - 46 385 głosów, a w dalszej kolejności - w USA (22 975 głosów), Niemczech (16 628), Irlandii (8 928), Francji (8 280) i Norwegii (6 534). Tylko w tych sześciu krajach oddano 69 proc. wszystkich głosów za granicą.
RS