Kamieniem w policję… z nudy?
Po Francji (2005 i 2007 r.), Belgii (2006 r.) i Wielkiej Brytanii (2011 r.) w tym roku znowu przyszła kolej na Szwecję*. Począwszy od 19 maja przez dziewięć kolejnych dni trwały zamieszki w sztokholmskiej dzielnicy Husby oraz w jej okolicach, a zdjęcia płonących samochodów obiegły cały świat. W sumie zniszczono ponad 150 samochodów, zdemolowane zostały liczne sklepy, a z lokalnego posterunku policji zostały zgliszcza.
Wśród przyczyn majowych niepokojów w tej zamieszkiwanej głównie przez migrantów dzielnicy Sztokholmu wskazywane były: bezrobocie młodych, narastające nierówności społeczne, nieefektywna polityka integracyjna i obcięcie funduszy na integrację. Ten ostatni argument wydaje się chybiony, gdyż jak zauważyli dziennikarze, szkoły w Husby dostają dofinansowanie na pracę z dziećmi i młodzieżą z ubogich rodzin, co w praktyce często oznacza dzieci i młodzież o pochodzeniu migranckim (ponad 4,5 tys. dolarów na ucznia rocznie). Media przypomniały też, że w jednej ze szkół w Husby rozdano ponad 280 iPadów. W tej części miasta prowadzonych jest też szereg projektów mających na celu rewitalizację otoczenia i podniesienie poziomu życia mieszkańców.
W 2011 r. Szwedzka Agencja ds. Cywilnych Sytuacji Kryzysowych opublikowała raport, z którego wynika, że w pewnych dzielnicach (w tym w Husby) działają antyspołeczne grupy młodych sfrustrowanych ludzi. Mają oni bardzo niski szacunek do instytucji publicznych, nie tylko policji, ale też straży pożarnej czy pogotowia ratunkowego i często szukają konfrontacji z ich przedstawicielami. Jerzy Sarnecki, szwedzki kryminolog i socjolog, zauważył, że większość osób biorących udział w zamieszkach nie ma żadnych politycznych celów: „oni po prostu chcą walczyć”, a wszystkie inne powody mogą być tylko pretekstem**. Pytanie, które powinni sobie postawić analitycy, brzmi: czy winę za zamieszki ponosi nieefektywny szwedzki model integracji, czy to po prostu chuligańskie wybryki niemającej żadnego zajęcia, znudzonej młodzieży.
MP
* W 2010 r. doszło do podobnych rozruchów na przedmieściach Sztokholmu w Rinkeby, ale skala wydarzeń była dużo mniejsza.
**„Aftonbladet”.