Rzucając kłody nowożeńcom
„I przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe” - tak deklarują nowożeńcy w urzędzie stanu cywilnego przed przedstawicielem administracji publicznej. Okazuje się, że ta sama administracja nie zawsze respektuje prawo do szczęścia i nierozerwalności związku małżeńskiego nowożeńców. Według obowiązujących przepisów cudzoziemiec, który zawiera małżeństwo z obywatelem polskim, jeśli spóźni się i złoży wniosek o zezwolenie na zamieszkanie na czas oznaczony w Polsce po upływie 45 dni przed końcem ważności posiadanego dokumentu pobytowego, musi wyjechać do kraju pochodzenia i tam czekać na wydanie wizy bądź zezwolenia na zamieszkanie na czas oznaczony (w związku z zawarciem związku małżeńskiego!). Fundacja Helsińska sugeruje, że w takiej sytuacji, aby uniknąć kłopotów, lepiej wyjechać przed upływem ważności pozwolenia pobytowego, mimo że pozostanie na terytorium Polski raczej nie grozi deportacją cudzoziemskiego małżonka. Może się jednak zakończyć, w razie jego zatrzymania, wielomiesięcznym pobytem w ośrodku strzeżonym. Trudno powiedzieć, czemu ma to służyć, skoro sam Urząd do Spraw Cudzoziemców na swojej stronie internetowej przypomina, że „cudzoziemcom będącym małżonkami obywatela polskiego zezwolenia na zamieszkanie na czas oznaczony udziela się na preferencyjnych zasadach”. Można przypuszczać, że chodzi o zapobieganie „szybkim” papierowym małżeństwom (zob. „BM” nr 38, s. 4). Nie zmienia to jednak faktu, że rozdzielanie świeżo poślubionej pary mieszanej kojarzyć się może głównie z administracyjną bezdusznością.
MP