Grecka brama do Europy

Marek Stryjek, Ośrodek Szkoleń Specjalistycznych Straży Granicznej w Lubaniu

Od 2010 r. sytuacja związana ze zjawiskiem nielegalnej migracji na grecko-tureckim pograniczu pozostaje daleka od ustabilizowanej. Problem, który powstał w wyniku niewydolności państwa greckiego w zakresie zapewnienia odpowiedniej ochrony granicy państwowej, polityki migracyjnej oraz azylowej, obejmuje cały kontynent europejski z uwagi na członkostwo Grecji w UE i układzie z Schengen.

Najbardziej dotknięta tym zjawiskiem jest wschodnia prowincja Evros. To tu właśnie kumulują się trudności związane z ogromną presją nielegalnej imigracji z państw nienależących do UE. Począwszy od zagrażających życiu i zdrowiu prób nielegalnego przekroczenia granicy, problemów sanitarno-epidemiologicznych, naruszeń przepisów obowiązującego prawa, na kwestiach logistyczno-kwaterunkowych kończąc. 

Poniższy wykres służy zobrazowaniu skali zjawiska nielegalnej imigracji do Grecji oraz pokazaniu trendu dotyczącego liczby zatrzymań nieudokumentowanych imigrantów na grecko-tureckim pograniczu. Dla porównania przedstawiono także liczbę zatrzymań „nielegalnych” imigrantów na polskiej granicy stanowiącej zewnętrzną granicę UE w latach 2002-2011.

Wykres 1. Liczba zatrzymań nieudokumentowanych imigrantów na granicy grecko-tureckiej i polskiej*, lata 2002-2011

Źródła danych:
1. Liczba migrantów zatrzymanych w latach 2002-2009 na granicy grecko-tureckiej - na podstawie danych greckiej policji, przedstawionych na spotkaniu zorganizowanym przez Agencję Frontex.
2. Liczba migrantów zatrzymanych w 2011 r. na granicy grecko-tureckiej - za portalem www.skai.gr.
3. Liczba zatrzymań za nielegalne przekroczenie granicy państwowej na kierunku wjazdowym do Polski pochodzi ze źródeł Straży Granicznej.

* Dane dla Polski do 2007 r. dotyczą całej polskiej granicy, od 2008 r. - tylko granicy zewnętrznej.

Przyczyny dużej fali nielegalnej imigracji
Powody tak dużej skali nielegalnej imigracji na opisywanym odcinku granicy są wielorakie. Mają swoje podłoże zarówno w niekorzystnej sytuacji w państwach pochodzenia nieudokumentowanych imigrantów (czynniki wypychające: brak stabilizacji politycznej, ekonomicznej, nieprzestrzeganie praw człowieka, wojny domowe i inne), jak i w skomplikowanych relacjach międzypaństwowych pomiędzy Grecją a Turcją, przynależności Grecji do układu z Schengen (brakiem kontroli na granicach wewnętrznych i łatwością przemieszczania się do innych państw członkowskich UE), a także postrzeganiem Unii Europejskiej jako obszaru wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości, co przyciąga imigrantów. Nie bez znaczenia jest bliskość Stambułu - miejsca, gdzie przecinają się tradycyjne szlaki nielegalnej imigracji oraz przerzutu broni i narkotyków ze wschodu na zachód. Wspomniane miasto nad Bosforem jest również jedną ze światowych stolic handlu ludźmi.

Ponadto, przyczyną masowej migracji na tym właśnie terenie jest wiedza wśród migrantów o realiach nękanej kryzysem ekonomicznym Grecji. Napięty budżet państwa nie pozwala na skuteczną realizację programów powrotowych. Migranci liczą więc na to, że po długim pobycie w Grecji władze tego kraju, w drodze stosownych porozumień podpisywanych z innymi państwami UE, odpowiedzą na presję migracyjną, pozwalając tysiącom migrantów na legalne przemieszczenie się do innych państw członkowskich, które są ostatecznym celem ich tułaczki.

Według Komendanta Policji w Alexandroupolis, Ioakima Tsouknadisa „problem napływu nieudokumentowanych imigrantów stał się największy od czasu, gdy Turcja zliberalizowała swoją politykę wizową wobec szeroko rozumianych państw arabskich i państw Afryki Północnej” (cytat z wywiadu udzielonego na potrzeby portalu Ekathimerini.com w dniu 19.10.2011 r.). Pojawia się również teza, że polityka ułatwień wizowych dla tych państw ma wywrzeć presję na UE i skłonić ją do zniesienia obowiązku wizowego dla obywateli Turcji oraz być kartą przetargową w negocjacjach prowadzonych między Turcją a UE.

Okazuje się, że nie bez znaczenia jest również „trudne grecko-tureckie sąsiedztwo”. Chociaż relacje międzypaństwowe oficjalnie oceniane są jako dobre, to właśnie Grecja w znacznej mierze blokuje na forum UE działania związane z rozszerzeniem UE o Turcję, która jest zresztą krajem stowarzyszonym z EWG od 12.09.1963 r. Sama specyfika granicy pomiędzy Turcją a Grecją oraz sposób jej ochrony zdaje się nie potwierdzać tezy o dobrze układających się relacjach: zaledwie dwa przejścia graniczne na ok. 200-kilometrowej granicy, pola minowe, jednostki wojskowe skoncentrowane w rejonach przygranicznych po obu stronach granicy.

Większość migrantów pochodzi z Bliskiego Wschodu lub Afryki Północnej. Turcja jest dla nich krajem, do którego najłatwiej jest dotrzeć i z którego równie łatwo można przedostać się do państw UE. Ponadto, wprowadziła ona zwolnienia z obowiązku wizowego dla obywateli m.in. Iranu, Libii i Maroka. Długość tureckiej granicy lądowej (8 tys. km) oraz ukształtowanie terenu powodują, że granica ta jest trudna do efektywnej ochrony.

Podróż do Grecji z „biletem powrotnym”
Umowa o readmisji między Turcją i Grecją została podpisana w listopadzie 2001 r. i obowiązuje od kwietnia 2002 r. W praktyce stosowana jest ona głównie w stosunku do obywateli Turcji, którzy nielegalnie przekroczyli granicę z Grecją, dlatego że strona turecka nie akceptuje zgłaszanych przez Greków nieudokumentowanych imigrantów z innych krajów przekazywanych w ramach readmisji. W okresie od wejścia w życie umowy do 2010 r. odsetek przekazań imigrantów o nieuregulowanym statusie w ramach readmisji, zatrzymanych na granicy grecko-tureckiej, szacowany był na 10 proc. Sytuacja nieco zmieniła się w grudniu 2010 r., kiedy to pod wpływem obecności funkcjonariuszy Frontexu oraz rozmów prowadzonych na różnych szczeblach Turcja stopniowo i wybiórczo zaczęła przyjmować zgłaszanych nieudokumentowanych imigrantów. Według informacji z cytowanego już portalu Ekathimerini.com w roku 2011 w ramach readmisji strona turecka przyjęła 707 osób.

Z dokumentu „Ocena unijnych umów o readmisji - Komunikat Komisji Europejskiej do Parlamentu Europejskiego i Rady” wynika, że umowy o readmisji przynoszą niewielkie korzyści dla państwa trzeciego, czyli tej strony umowy, która zazwyczaj chce uzyskać coś w zamian za jej zawarcie. Podpisując umowę readmisyjną Turcja domagała się ułatwień wizowych dla swoich obywateli bądź pomocy finansowej w dziedzinie azylu i migracji (UE dysponuje ograniczonym budżetem przeznaczonym dla państw trzecich na pomoc w tym zakresie).

Wyżej postawiona teza znajduje potwierdzenie w artykule z portalu Ekathimerini.com pt. „Gra fair play wobec Turcji jest w interesie UE”  z 12.03.2012 r., z którego wynika, że dla Turcji, reforma systemu ochrony granicy, współpraca z Frontexem, inwestowanie w sprzęt wykorzystywany do ochrony granicy wymaga wysiłku, dobrej woli i wzajemnego zaufania. Przedstawiciele Frontexu prognozują, że realizacja tych tureckich planów wpłynie na spadek presji migracyjnej na granicy z Grecją. Tureccy dyplomaci stwierdzają jednak, że podjęcie wspomnianych kroków musi iść w parze z liberalizacją wymagań wizowych wobec tureckich obywateli. Komisja Europejska powinna zaoferować Turcji mapę drogową, podobną do map stworzonych dla państw Bałkanów Zachodnich, np. Macedonii. Wydaje się, że polityka prowadzona przez Turcję ma właśnie na celu zmuszenie państw UE do zniesienia obowiązku wizowego wobec Turków. W zamian Turcja obiecuje uporządkować swoją politykę migracyjną oraz uspokoić sytuację na granicach.

W związku z niedawnymi wydarzeniami w Syrii oraz exodusem jej mieszkańców do Turcji, władze greckie spodziewają się kolejnej fali imigrantów - tym razem syryjskich uchodźców („The Daily Best” z 26.08.2012 r. szacuje liczbę syryjskich uchodźców, którzy schronili się w Turcji na ok. 80 tys. osób, zob. też „BM” nr 38, s. 8). Według Agencji Frontex, w pierwszych trzech miesiącach br. odnotowano 715 przypadków nielegalnego przekroczenia granicy przez obywateli tego kraju. W odpowiedzi na potencjalnie zwiększoną presję migracyjną władze Grecji planują wzmocnienie grecko-tureckiej granicy korpusem liczącym do 1 800 policjantów.

Wzmożona aktywność dodatkowych sił policyjnych ograniczyła liczbę nielegalnych przekroczeń granicy. Cytując portal Ekathimerini.com z 3.10.2012 r., liczba ujawnionych nielegalnych przekroczeń granicy w prowincji Evros zmniejszyła się z 200 osób zatrzymywanych tygodniowo w sierpniu br. do ok. 30 osób w ostatnim tygodniu września. Zagrożenie dla nienaruszalności granicy zewnętrznej UE przeniosło się na inne jej odcinki, tj. grecką granicę morską oraz na granicę bułgarsko-turecką.

„Gra w kotka i myszkę”
Newralgicznym, najbardziej narażonym na próby nielegalnego przekraczania, jest liczący ponad 12 km lądowy odcinek granicy w okolicach miasta Orestiada (od miasta Kastanies, tj. przejścia granicznego, do wioski Nea Visa). W tym miejscu przebieg linii granicy państwowej schodzi z koryta rzeki Evros i biegnie lądem, na którym nie występują żadne naturalne przeszkody. Jak to określił Komendant Policji w Orestiadzie, płk Salamanga: „W lecie, kiedy po jednej stronie granicy rosną słoneczniki, po drugiej kukurydza, migranci grają z nami w kotka i myszkę. Na odcinku lądowym nie ma przeszkody naturalnej ani technicznej, ażeby zapobiegać nielegalnym przekroczeniom granicy. Do tego dochodzi brak współpracy ze stroną turecką. Wielu ludzi korzysta z tanich lotów do Istambułu, przemieszczają się do Edirne. Przemytnicy instruują migrantów, aby ci pozbyli się wszelkich dokumentów, na podstawie których można ich zidentyfikować, co powoduje, że strona turecka odmawia ich przyjęcia w ramach readmisji, a udowodnienie skąd przybyli staje się niemożliwe”. To na tym właśnie odcinku granicy ujawnianych jest najwięcej imigrantów o nieuregulowanym statusie. Na południowym odcinku natężenie nielegalnych przekroczeń granicy jest dużo niższe.

Rzeka graniczna o bardzo szybkim nurcie pokonywana jest przy użyciu pontonów. W rejonie miasta Didimoticho, w rozwidleniu rzeki, utworzyła się naturalna wysepka, stanowiąca dla migrantów miejsce odpoczynku przed forsowaniem drugiego jej odcinka. Rzeka pokonywana jest przez nich zarówno samodzielnie, jak i z pomocą przewodników. Natężenie przekroczeń w okolicach Alexandropoulis jest raczej mniejsze niż w okolicach Didimoticho, chociaż miasto to liczy ponad 100 tys. mieszkańców (jedno z większych w prowincji), dlatego też przyciąga migrantów, m.in. z uwagi na dobre połączenia komunikacyjne z innymi miastami. Każdego dnia średnio ok. 350 osób próbuje nielegalnie przekroczyć granicę. 20 proc. z nich stanowią matki z dziećmi. Regułą jest, że na pontonach przeznaczonych dla czterech osób rzekę graniczną przepływa ok. 15 osób. Na podstawie zeznań zatrzymanych nieudokumentowanych imigrantów możemy ustalić orientacyjne kwoty pobierane przez przemytników za przerzut jednej osoby, które kształtują się następująco:
● 1 tys. dolarów - przejazd autobusem ze Stambułu do Edirne, oczekiwanie na przerzut do Grecji i sam przerzut do Grecji,
● 5 tys. euro - przedostanie się z Turcji do Grecji drogą morską,
● 650 euro - przerzut przez rzekę,
● 3 tys. euro - przejazd bezpośredni do Włoch.

Media z kolei donoszą, że członkowie grup przestępczych za przerzut migranta do Włoch mogli otrzymywać ok. 4 tys. euro od krewnych i bliskich żyjących w innych państwach członkowskich UE. W związku z kryzysem ekonomicznym w Grecji policja zaobserwowała i zidentyfikowała proceder udzielania pomocy migrantom przez farmerów posiadających swoje pola tuż przy granicy. Dochód z przerzutu stanowi dla nich dodatkowe źródło zarobku, a ponoszone przy okazji niewielkie ryzyko i nikły wkład pracy nie są czynnikami skłaniającymi do zaniechania tej aktywności.

Za rowami, za płotami Odpowiedzią Greków na ogromną presję migracyjną są plany wybudowania rowu i płotu granicznego. Budowa rowu przeciwczołgowego (oficjalnie służącego do odprowadzania nadmiaru wody z często wylewającej rzeki Evros) o parametrach: szerokość - 30 m, głębokość - 7 m, długość - 120 km, ma chronić Grecję przed napływem imigrantów. Rów ten poprowadzony zostanie równolegle do koryta rzeki. Pierwszy odcinek, o długości 14,5 km, powstaje na najbardziej zagrożonym nielegalną migracją odcinku, w rejonie miasta Orestiada. Jego budowę, z uwagi na trudną sytuację ekonomiczną kraju, wojsko prowadzi własnymi siłami i dlatego będzie ona trwała prawdopodobnie jeszcze wiele lat.

Z kolei na 12,5-kilometrowym lądowym odcinku granicy trwają prace nad budową płotu granicznego. Techniczne rozwiązania opierają się na zastosowanych już w podobnych obiektach istniejących na świecie - zwłaszcza w hiszpańskiej Ceucie i Melilli. Docelowo parametry płotu mają wynosić: długość (z Kastanies do Nea Visa) - 10,3 km, wysokość - 2,5 m, podwójne ogrodzenie - odległość 1,2 m (w środku ma być korytarz dla patroli). Podwójny płot zwieńczony zostanie zwojami drutu kolczastego. Przewiduje się 18 wejść dla funkcjonariuszy policji oraz rozwieszenie kamer termowizyjnych i czujników ruchu.  Dodatkowo, w ramach projektu zakupione mają być dwa helikoptery z termowizją oraz pięć mobilnych wozów obserwacyjnych typu van, 210 pojazdów typu jeep, 44 psy patrolowe, cztery jednostki rentgenowskie do prześwietlania pojazdów. Koszt projektu ma wynieść 4,9 mln euro. Budowa jest finansowana z budżetu Grecji. Unia Europejska odmówiła przyznania funduszy na realizację tego projektu, argumentując, że płot graniczny nie przyczyni się do zatamowania fali nielegalnej migracji, lecz pogłębi jedynie problemy pomiędzy Grecją i Turcją. Płot jest również źle widziany ze względu na skojarzenia z murem berlińskim. W odpowiedzi Grecy wskazują, że podobna konstrukcja znajduje się na granicy bułgarsko-tureckiej, w pobliżu przejścia w Kapitan Andrewo. Nie dodają jednak, że jest to pozostałość z czasów komunistycznych, mająca powstrzymywać obywateli Bułgarii od ucieczki ze swojego kraju. Grecy wskazują, że płot ten obecnie hamuje falę nielegalnej imigracji do Bułgarii od tureckiej strony. Można powątpiewać w prawdziwość tej tezy, gdyż Bułgaria nie jest członkiem układu z Schengen i z uwagi na utrzymywanie kontroli na granicach wewnętrznych nie jest krajem atrakcyjnym dla nieudokumentowanych imigrantów.

Inicjatywa wybudowania płotu granicznego ma poparcie 73 proc. Greków. Podobnie jednak jak w wypadku wcześniej wspomnianego projektu rowu występują problemy z oddaniem płotu do użytku z uwagi na kłopoty techniczne i finansowe. Paradoksem jest, że kontrakt realizuje wyłoniona w drodze przetargu firma turecka.

Obiecujący początek, tragiczny koniec
Przypadki śmierci na granicy nie są jednostkowe. Pokazują, jak duża jest determinacja migrantów w osiąganiu własnych celów i dostania się do Europy. Według danych greckiej policji, w latach 2006-2009 ponad 100 nieudokumentowanych imigrantów utonęło w nurtach rzeki Evros. Natomiast w samym tylko roku 2010 odnotowano 48 takich przypadków. W roku 2011 liczba ta była porównywalna. 25-letni Azjata był pierwszą ofiarą śmiertelną w roku 2012. 

Do tego należy dodać zgony z powodu wychłodzenia i wycieńczenia organizmu. Według Komendanta Policji w Orestiadzie, płka Salamangi, w styczniu 2012 r. odnotowano sześć zgonów z powodu wychłodzenia organizmu oraz 15 poważnych odmrożeń ciała.

Zwłoki nieudokumentowanych migrantów grzebane są na prowizorycznym cmentarzu, znajdującym się pod opieką duchownego muzułmańskiego, muftiego Didimoticho.

* Autor jest absolwentem studiów podyplomowych „Współczesne migracje międzynarodowe” prowadzonych przez Ośrodek Badań nad Migracjami UW na zlecenie Centralnego Ośrodka Szkolenia Straży Granicznej w Koszalinie.

Opublikowano w numerze: 38 / Październik 2012 | Kategoria: Artykuły