Wszystko dobre, co się dobrze kończy! Obowiązywanie przepisów przejściowych dobiegło końca
1 maja 2011 r. austriacki rynek pracy został otwarty również dla pracowników z państw członkowskich, które przystąpiły do UE w roku 2004. Obywatele Polski, Węgier, Czech, Słowacji i Słowenii, a także krajów bałtyckich, już mogą korzystać z takich samych praw w ramach wewnętrznego rynku Unii Europejskiej, jak pozostali obywatele UE. Austria w ten sposób zakończyła siedmioletni okres przejściowy, któremu towarzyszył szeroki konsensus polityczny. Federacja Przemysłu Austriackiego oraz Austriacka Izba Handlowa z radością powitały otwarcie rynku pracy, związki zawodowe i Izba Pracy to zaakceptowały, a partie polityczne nie oczekują żadnych negatywnych konsekwencji dla Austrii. Partie prawicowe pozostały osamotnione, ostrzegając przed zagrożeniem masową imigracją, podobnie jak pod koniec lat 1990., kiedy rozszerzenie UE było negocjowane.
To, co wydaje się nieco anachroniczne dzisiaj, nie było w pełni nieuzasadnione w późnych latach 1990. W tamtym czasie Austria miała na uwadze poprzednią dekadę, charakteryzującą się niezwykle dużym przyrostem demograficznym. W 1988 r. populacja Austrii wyniosła 7,56 mln osób i wzrosła do 8,01 mln w 2000 r. W tym okresie liczba zagranicznych obywateli podwoiła się, z 333 tys. Do 702 tys., a średnie saldo migracji międzynarodowych wynosiło corocznie ok. +35 tys. osób, co jest znaczącą liczbą w dłuższej perspektywie. Ponadto, istniały duże dysproporcje płacowe między Austrią a jej sąsiadami w Europie Środkowo-Wschodniej, oraz wysoki poziom bezrobocia. Wiarygodne badania wyraźnie wskazywały wówczas na istnienie znacznego potencjału migracyjnego, który, jak oczekiwano, zmierzałby po akcesji w kierunku Austrii lub Niemiec, jeśli prawo dałoby taką możliwość. W roku 2000 Austria i Niemcy optowały więc za przyjęciem przepisów przejściowych na siedem lat, co w rezultacie zostało przyjęte przez Komisję Europejską.
Regulacje przejściowe pełniły i funkcję rzeczywistą, i - mającą pewne znaczenie - funkcję symboliczną. Dla obywateli austriackich i niemieckich były one zabezpieczeniem przed niekontrolowaną masową migracją. W rzeczywistości, co pozostało niezauważone, pracownicy z Węgier, Polski, Słowacji i Czech należeli do najbardziej dynamicznie rozwijającej się grupy pod względem ilościowym. W marcu 2011 r. liczba pracowników zatrudnionych w Austrii, pochodzących z państw, które przystąpiły do UE w roku 2004, wyniosła ok. 74 tys. Ta liczba została przekroczona tylko przez pracowników pochodzących z b. Jugosławii i Niemiec. Obywatele Polski, Węgier, Słowacji i Czech znajdowali zatrudnienie w rolnictwie, budownictwie, turystyce, w gospodarstwach domowych i w sektorze opieki nad osobami starszymi. Wielu z nich posiadało umowy o pracę, ale niektórzy pracowali też na zasadzie samozatrudnienia, co według przepisów przejściowych było dozwolone.
Koniec okresu obowiązywania przepisów przejściowych jest obserwowany dość spokojnie tak w Austrii, jak i Niemczech. Powodem może być ekonomiczna i demograficzna sytuacja obu państw, która wyraźnie się zmieniła. W krajach, które przystąpiły do UE w 2004 r., spadł poziom bezrobocia, a tempo rozwoju ich gospodarek było szybsze niż w tzw. starych krajach członkowskich, doprowadzając do zmniejszenia różnic w płacach. Natomiast - tak jak oczekiwano - na niemieckim i austriackim rynku pracy pojawiły się mniej liczne kohorty młodych ludzi, co zwiększyło zapotrzebowanie na siłę roboczą, zwłaszcza na pracowników wykwalifikowanych. Masowa migracja jest mało prawdopodobna, a jeśli nastąpi jej pewien wzrost, to odbędzie się to bez szkody dla krajów przyjmujących.
Niektórzy uważają, że błędem było zastosowanie przepisów przejściowych. Z całą pewnością nie w tym rzecz. Przeciwnie, jest to przykład, jak drażliwe sprawy polityczne mogą być złagodzone dzięki cierpliwości i racjonalnemu myśleniu na temat rozwoju politycznego i demograficznego. Wszystko dobre, co się dobrze kończy - politycy mogą być zadowoleni.