Dlaczego nie Niemcy? Próba oceny ruchów migracyjnych z Polski po 1 maja 2011 r.
W miarę wyraźny scenariusz migracji do Niemiec po maju 2011 r. rysuje się jedynie przy założeniu, że obie gospodarki - polska i niemiecka - nie ulegną dalszemu spowolnieniu gospodarczemu i wrócą na ścieżkę długookresowego wzrostu, który będzie nieco wyższy w Polsce niż w Niemczech. W takiej sytuacji raczej nie należy spodziewać się, by po otwarciu niemieckiego rynku pracy doszło do tak dużego wzrostu emigracji zagranicznej, jak w wypadku emigracji poakcesyjnej „na Wyspy” w roku 2004. Za takim przypuszczeniem przemawiają dwa względy.
Po pierwsze, mniejszy jest obecny potencjał migracyjny – najbardziej podatne na emigrację pokolenie wyżu demograficznego z lat 1980., określane przez Marka Okólskiego jako nawis demograficzny, skorzystało już w dużej mierze z możliwości migracji. Liczebność roczników wchodzących na rynek pracy zmniejsza się, a jednocześnie rynek pracy zaczną wkrótce opuszczać liczne roczniki urodzone w drugiej połowie lat 1950. Czynniki te zaczną wszakże silniej działać odprężająco dopiero za kilka lat.
Po drugie, znacznie mniejsza niż w roku 2004 jest opłacalność pracy za granicą. Jednocześnie panuje lepsza sytuacja na polskim rynku pracy. Jeśli wskaźnik opłacalności migracji zarobkowej WOM (liczba polskich wynagrodzeń odpowiadających w danym roku wysokości przeciętnego wynagrodzenia za granicą) wynosił w roku 2004 ok. 6 w stosunku do Wielkiej Brytanii, to - wobec dodatkowo złej sytuacji na rynku pracy - presja migracyjna była silna. Obecnie WOM w stosunku do Niemiec kształtuje się między 3 a 3,5. Biorąc pod uwagę perypetie euro, nie będzie się zwiększać, a raczej - maleć. Migracja, która nastąpi od maja, powinna jeszcze bardziej osłabić kurs euro w Polsce. Z tego powodu opłacalność pracy w Niemczech będzie jeszcze mniejsza.
Jednocześnie można sądzić, że migranci z Polski i innych państw kierujący się do Niemiec nie tylko szybko wyrównają tam strukturalne niedobory, ale doprowadzą też do pogorszenia się i tak nie najlepszej sytuacji na rynku pracy w tym kraju. W konsekwencji, jeszcze trudniej będzie tam znaleźć dobrą pracę.
Niemniej jednak przyjąć należy, że początkowy impuls migracyjny do Niemiec będzie dość duży, co wynikać będzie z bardzo silnych tam już obecnie sieci migracyjnych i ogromnej polskiej, a także śląskiej czy np. mazurskiej diaspory. Poza tym, jeśli przy reglamentowanym dostępie do niemieckiego rynku pracy pracowało tam w ostatnich latach rokrocznie kilkaset tysięcy osób, to niewątpliwie krótkookresowo liczba ta może się istotnie zwiększyć, a w ciągu najbliższych dwóch/trzech lat - na pewno przynajmniej podwoić. Prawdopodobnie jednak, z wymienionych już względów, migracja ta wyhamuje równie szybko - lub jszybciej - niż emigracja „na Wyspy”.
W miarę wyraźny scenariusz migracji do Niemiec po maju 2011 r. rysuje się jedynie przy założeniu, że obie gospodarki - polska i niemiecka - nie ulegną dalszemu spowolnieniu gospodarczemu i wrócą na ścieżkę długookresowego wzrostu, który będzie nieco wyższy w Polsce niż w Niemczech. W takiej sytuacji raczej nie należy się spodziewać, by po otwarciu niemieckiego rynku pracy doszło do tak dużego wzrostu emigracji zagranicznej, jak w wypadku emigracji poakcesyjnej „na Wyspy” w roku 2004.
Z pewnością w dłuższej perspektywie zmieni się charakter migracji. Fakt, że obecnie mniej opłaca się zarabiać za granicą, a jednocześnie można tam na stałe zamieszkać, sprawi, że w nowych warunkach mniej preferowana będzie długookresowa, często dorobkowa, migracja wahadłowa związana z zamieszkaniem za granicą. Bardziej zasadna będzie wydawała się migracja definitywna, krótkookresowa - powiązana z edukacją, turystyką - lub codzienna, z obszarów przygranicznych. Biorąc pod uwagę stosunkowo trudną sytuację na rynku pracy w pasie przygranicznym z Niemcami, a jednocześnie dobrą komunikację samochodową w układzie Wschód-Zachód, można spodziewać się masowych codziennych dojazdów aż do linii Drezno-Berlin. Można też przewidywać ożywienie transferu przedsiębiorczości do Niemiec, zwłaszcza usług.
Dla Polski najistotniejsza - bo najbardziej kosztowna - część migracji do Niemiec może wynikać z niedopasowań strukturalnych na polskim rynku pracy, wyrażających się nadmierną liczbą absolwentów studiów, przekraczających w ostatnich latach liczbę urodzeń. Struktura ich wykształcenia wpłynie na spore trudności ze znalezieniem przez nich pracy w Polsce, odpowiadającej ich kwalifikacjom. Dotyczy to zwłaszcza obszarów wiejskich i peryferyjnych, ale w zasadzie całości obszaru kraju poza głównymi 8-10 ośrodkami regionalnymi. Szczególnie predestynowani do tego będą mieszkańcy obszarów peryferyjnych i jednocześnie dobrze skomunikowanych z Niemcami.
Należy spodziewać się, że część absolwentów studiów, zwłaszcza posiadających kwalifikacje potrzebne za granicą (opieka zdrowotna, informatyka, elektronika) lub/i nadwyżkowe w Polsce (absolwenci pedagogiki, socjologii, kierunków ekonomiczno-społecznych i humanistycznych), podejmie się różnych form migracji zagranicznych. Ich podatność na stałe pozostanie w Niemczech może być stosunkowo duża z uwagi na brak w Polsce czynników zatrzymujących bądź przyciągających (dobra praca, mieszkanie, rodzina, możliwość rozwoju). W Niemczech zatrzymywać ich będą również przywileje socjalne, zwłaszcza przysługujące młodym rodzinom. W stosunku do tej grupy osób najbardziej celowe wydaje się podjęcie odpowiednich działań w sferze polityki edukacyjnej, migracyjnej i zatrudnienia. Problem ten dotyczy zwłaszcza kilku najbliższych lat, bo później, z wyżej omówionych względów, sytuacja sama ulegnie odprężeniu.
***
Z kolei jeśliby założyć, że w Europie dojdzie do pogłębienia się kryzysu wywołanego impulsami związanymi z sektorem pieniężno- -bankowym oraz niebezpiecznymi działaniami europejskiego banku centralnego - nadmierną emisją euro i rosnącym zadłużeniem - sądzić należy, że sytuacja w gospodarce polskiej, cechującej się nieluksusową produkcją, a przez to mniej wrażliwą na zmiany koniunkturalne, będzie przedstawiać się relatywnie lepiej. Poważnym amortyzatorem tłumiącym kryzys w naszym kraju może stać się - podobnie jak w ostatnich dwóch latach - transfer środków z zagranicy, w tym środków pochodzących z migracji zarobkowej.
Jest również możliwy przynajmniej jeszcze jeden - należy mieć nadzieję, iż najmniej prawdopodobny scenariusz - że Niemcy osłabieni wewnętrznymi problemami gospodarczymi i dodatkowo wyczerpani obciążeniami związanymi z ratowaniem gospodarek słabszych partnerów z Unii Europejskiej (Grecji, Irlandii, Portugalii, Hiszpanii) zdecydują się wyjść ze strefy euro, być może z kilkoma innymi stabilniejszymi państwami, jak np. kraje Beneluksu. Mogłoby to pogorszyć sytuację pozostałych państw, w tym Polski, i doprowadzić w nich zarówno do spowolnienia rozwoju gospodarczego, jak i powrotu do relacji płacowo-walutowych bardziej sprzyjających migracji zagranicznej.